Dlaczego odmawiam, a moja stawka za wystąpienie wynosi 50.000?

Dlaczego odmawiam, a moja stawka za wystąpienie wynosi 50.000?

Była godzina 09:00, czyli pora na aromatyczną kawę i przeglądanie bieżących informacji ze świata. Całość zakończona sprawdzeniem aktualnej poczty, zanim na dobre wyruszę do pracy.

Ostatnio jestem prawdziwym szczęściarzem. Splot różnych wydarzeń spowodował, że udało mi się znaleźć biuro dosłownie 10 min od mojego apartamentu. Dzięki temu, każdy dzień zaczynam od spaceru.

Tego dnia miałem o czym myśleć. To właśnie wtedy dostałem niewinnie wyglądającą wiadomość.
Mój zespół przesłał mi jedno z wielu zapytań jakie dostajemy na naszą skrzynkę firmową. Wiadomość brzmiała mniej więcej tak:

„Dzień dobry, chcielibyśmy zaprosić Pana Łukasza Milewskiego na wystąpienie motywacyjne 1,5 h dla naszej firmy. Spotkanie odbędzie się tego i tego dnia. Czy mają Państwo dostępny ten termin i ile wynosi stawka”.

Niby nic nowego, jedna z tysiąca wiadomości, która do nas napływa, ale tego dnia poczułem, że coś we mnie pękło. W takich chwilach przypomina mi się pewna kultowa scena z pewnego Polskiego filmu.

„Krystian Parzyszek z góry zakłada, że Maja rzuciła go dla innego mężczyzny. Zdesperowany wpada w szał. Podążając tropem domniemanej „zdrady” Krystian nieświadomie wplątuje się w intrygę, która zaprowadzi go na komisariat”.

Motywować ludzi przez 90 min, do czego? Zazwyczaj pada odpowiedź, no żeby chcieli lepiej pracować, poprawić swoje wyniki, być bardziej związani z firmą. Aha. Nie interesuje mnie pajacowanie i mierność.

Nie interesuje mnie robienia szkolenia o czymś „Pan wie najlepiej”. Nie biorę udziału w przetargach, bo szkoda mi na nie czasu. Pracuję z tymi, którzy naprawdę chcą. Lubimy się, szanujemy i ta relacja procentuje w dwie strony. Ludzie nie muszą się wściekać, że szef znów zamówił „jakiegoś osła” od sprzedaży, który uczy, jak to robić, a w życiu nic nie sprzedawał!

Robię to co kocham, bardzo ryzykuję od lat w tym biznesie, by nie musieć być „zapychaczem czasu” lub co gorsza „atrakcją do kotleta”. Swoją drogą szczególnie ta druga „fucha” potrafi być bardzo intratna.

Sam osobiście pomogłem zbudować markę kilku osobom z „branży”, które potrafią inkasować za jedno takie wystąpienie od 10 do nawet 30 tysięcy złotych. Moje wskazówki dotyczące wyceny okazały się bardzo pomocne. Dziś wielu wspaniałych ludzi i trenerów bryluje na firmowych parkietach i „inkasuje” takie stawki.

Można powiedzieć fenomenalny biznes. Jedziesz gdzieś do hotelu pod Warszawą. Udajesz, że chce Ci się to robić, chociaż ludzie, którzy będą Ciebie próbowali słuchać, tak samo chcą to robić jak Ty występować.

Być może jestem mężczyzną pełnym skrajności. Być może ktoś pomyśli, że mam ego (tak mam, choć bardziej wynika z doświadczenia). Ale od zawsze w tej branży przerażała mnie wizja robienia czegoś wbrew sobie. Dlatego wybrałem tzw. „rynek otwarty” z całkiem niezłym powodzeniem…

Zdarza mi się występować na wielu zamkniętych spotkaniach, dla odpowiednich ludzi, którzy są żywo zaangażowani i potrafią docenić wartość, którą im oferuję. Przy tego typu prelekcjach mam jedną zasadę wyceny moich wystąpień, dość radykalną.

Moja stawka na rok 2019 wynosi 50.000 pln lub 0 złotych. I są takie firmy, które z tego skorzystały. Nie ma znaczenia czy robię warsztat 2 dniowy, czy występuję godzinę. Stawka jest ta sama. Jeśli przekonasz mnie, żebym przyjechał na drugi koniec Polski i wspierał Twoją firmę to, to zrobię. Moja stawka jest stała i nie mam zamiaru jej obniżać.

Jeśli nie stać Cię, by zapłacić za mój czas i doświadczenie, być może wystąpię za 0 zł, bo zawsze przekonuje mnie człowiek, jego podejście i to co chce osiągnąć.

To nie buta, ale luksus pracy z ludźmi, którzy szanują i doceniają Ciebie jako człowieka, autora, przedsiębiorcę. Co roku mam w kalendarzu trzy miejsca na takie bezpłatne wystąpienia. Już niebawem poinformuję Cię o jednym z nich, ostatnim w tym roku.

Dlaczego w ten sposób i jaki jest naprawdę cel tego artykułu?
Tak naprawdę celem jest szacunek. Szanujmy się naprawdę, bo gdzieś po drodze ten „zawód” został wypaczony. Jeśli chcecie atrakcji wynajmijcie kabareciarza, Wasi ludzi będą Wam za to wdzięczni. Jeśli chcecie emocji, wynajmijcie gwiazdę na wieczorny koncert. Jeśli poszukujecie wartości, szukajcie naprawdę.

Otwórzcie oczy. Drodzy pracownicy HR, właściciele firm, dyrektorzy musicie wiedzieć, że 90% szkoleń na świecie, nie tylko w Polsce jest prowadzonych przez teoretyków, którzy są elokwentni, potrafią nauczyć się wszystkiego z książek, a potem „wpadają” do Was na szkolenie.

Ludzie Ci potrafią pięknie recytować książki. Perfekcyjnie i często wartościowe informacje, ale nie ma to nic wspólnego z praktyką. Nie ma tam filozofii tego, że uczę tego co robię. 80% to specjaliści od wszystkiego. Chcecie negocjacje?

„Zrobię negocjacje, choć moje kończą się na tych z żoną, gdy chcę wyjść na piwo z przyjacielem. Sprzedaż? Oczywiście dla każdej grupy i wszystkimi możliwymi technikami. Kiedyś handlowałem lemoniadą w dzieciństwie, mam żyłkę do tego i coś z tego mi zostało.”

Jeśli mówię o sprzedaży, to dlatego, że robię ją codziennie i znam presję z tym związaną. Gdy mówię o marketingu to faktycznie go robię. Nie ma „cudów na kiju”, są autentyczne doświadczenia.

Ta patologia, rodzi kolejne wypaczenia. Ludzie, którzy działają w Twojej branży czy pracownicy są praktykami w swojej dziedzinie. Dostają na wystąpienie kogoś kto kompletnie nie ma pojęcia o ich biznesie i po chwili zaczynają go nienawidzić, w najlepszym przypadku ziewać.
Powstaje kluczowe pytanie. Szkolić, bo tak wypada? Szkolić by było ciekawie? Czy szkolić po to by mieć efekty?

Mam to szczęście, że pracuję z grupami, które nawet oddalone o setki kilometrów szanują mnie i to co robię. Wiedzą po co przyjeżdżam i kim jestem. To komfort pracy i szacunek, który rodzi naprawdę efekty.
Jakość, a nie „Jakoś” Moi Drodzy.

Jeśli chcecie poznać inne podejście, serdecznie zapraszam na seminarium World Business Experience już 29 czerwca w Warszawie. I tak na scenie wystąpią praktycy.
www.wbexp.pl

Z Pozdrowieniami
Łukasz Milewski